Przygoda z tą ślubną sesja plenerową była niezwykła z kilku względów. Pamiętam, że już od jakiegoś czas chcieliśmy zrobić sesję w starym ewangelickim kościółku, który odkryliśmy aż za Legnicą. Długo leżał w naszym katalogu z inspirującymi miejscówkami, ale to dlatego, że ta lokacja musiała trafić na odpowiednią parę, która będzie chciała coś mało pastelowego, gęstego w klimacie. A dodatkowo będzie na tyle zdeterminowana, żeby tam pojechać choć dystans do pokonania wynosił ok. 600km!
Któregoś dnia przyszli do nas Aga z Grześkiem – para która lubi klasycznego rocka, filmy Lyncha, Burtona i Smarzowskiego, a podróże im niestraszne. Zapaliły się nam oczy i jak się okazało im też równie szybko! Pomysł z kościółkiem siadł. Dobrze pamiętam, że już w dniu ślubu, w środku nocy, po oczepinach Aga z Grześkiem powiedzieli nam, że tam chcą, że są zdecydowani! 🙂 Ustaliliśmy termin i pojechaliśmy.
Jak ominąć otwarte drzwi? Niespodzianki na sesji
Chcieliśmy się z Michałem możliwie dobrze przygotować, bo z ruinami tak bywa, że pewne rzeczy lubią się np. rozsypać. Uruchomiliśmy swoje kontakty, dostaliśmy dokładny instruktaż, którym oknem najłatwiej wejść do środka, na mapie sprawdziliśmy w jakich godzinach jest tam najlepsze światło i pojechaliśmy! Kościółek z zewnątrz jest bardzo niepozorny – okna zamurowane pustakami, chaszcze wokół, ogólnie dziura. Jakież było nasze zdumienie, kiedy na miejscu przywitały nas świeżo wmurowane… drzwi. Do tego były otwarte! 🙂
Zajrzeliśmy do środka, a tam spaceruje jakiś młody chłopak. Na nasz widok uśmiecha się – myślimy: będzie dobrze. Po chwili informuje nas, że obiekt został przejęty przez Fundację Twoje Dziedzictwo i kościółek będzie remontowany! Jest źle. W internecie o tym cisza. Miny nam zrzedły nieco, ale pytamy o możliwość zrobienia zdjęć. Chłopak mówi, że w weekendy, kiedy nie ma robotników jest taka możliwość. Oddychamy z ulgą. Jednak przedwcześnie.
Ale – dodaje po chwili – należy uiścić darowiznę na poczet remontu w wysokości 50zł. No, dobra – myślimy. Przejechaliśmy tyle, Aga z Grześkiem też są gotowi na taki haracz. Chcemy zapłacić. Wtedy chłopak wyjmuje wizytówkę, na której jest konto bankowe Fundacji i informuje nas, że z potwierdzeniem przelewu możemy przyjechać ponownie. Teraz zaczynamy już głośno jęczeć. Jest weekend, banki nie działają, przejechaliśmy taki szmat drogi… Na szczęście chłopak ma dobre serce i pozwala nam wejść na dosłownie 1 godzinę, bo potem ma przyjechać inna para.
Słońce wychodzi zza chmur, Michał niszczy trampki, aby zrobić trochę kurzu i wydobyć refleksy. Wreszcie kościółek ożywa, a my szalejemy z aparatami! Uwielbiamy tę sesję, bo miejsce było fenomenalne, światło absolutnie piękne, a do tego Aga i Grześ zostali naszymi przyjaciółmi! Czy można sobie wyobrazić lepszy początek znajomości?
A poza tym zdjęcia mają już wartość archiwalną, bo dach został załatany, a ściany okryto niebieskimi foliami. Remont trwa. Jak dobrze, że zdążyliśmy tam pojechać!
Zobaczcie kilka naszych ujęć w ruinach kościółka z Agą i Grzesiem 🙂



